Strachy na lachy, czyli żywność samo zło!
Jeśli jeszcze nie oglądaliście dziś programu typu „Uwaga”, czy „Interwencja” lub chociażby „Faktów” i emanujecie siłą spokoju książka Julity Bator „Zamień chemię na jedzenie” zmieni wasz nastrój i zagwarantuje nieprzespaną noc. Buuuu!
Zamień chemię na jedzenie – autorytet w dziedzinie żywienia?
Bardzo mnie drażni, kiedy za pisanie o żywności zabiera się osoba nie mająca ani wykształcenia, ani doświadczenia w tym kierunku. Zazwyczaj takie pozycje charakteryzuje nieprzyzwoity miks faktów naukowych i pseudonaukowych, „poważnych” pojęć , kolokwializmów oraz osobistych doświadczeń. Osobiste doświadczenia nigdy nie powinny być przekładane na ogół, a autorka robi to nagminnie. Medycyna konwencjonalna miesza się z tzw „medycyną naturalną” i „medycyną ekologiczną” (cóż to za twór?)
Wychodzę z założenia, że książka, której celem jest pomóc w wyborze żywności, powinna…pomagać, a nie głównie straszyć. W książce Julity Bator poza bardziej lub mniej trafionymi poradami dominuje to drugie.
Czym jest chemia w żywności?
Zwróćcie uwagę już na sam tytuł „Zamień chemię na jedzenie”, który odwołuje się do emocji, a nie merytoryki. Nie ma czegoś takiego w nauce żywieniowej jak chemia, są substancje dodatkowe do żywności i bez względu na ich domniemaną szkodliwość takiej nomenklatury powinniśmy się trzymać.Generalnie poza straszeniem książkę można streścić w trzech zdaniach.
- Wszystkie substancje dodatkowe są szkodliwe.
- Kupujmy produkty wyłącznie ekologiczne, najlepiej prosto od producenta.
- Wszystko róbmy samodzielnie.
5 składników, Jamie Oliver :: recenzja :: na półce dietetyka
Czy potrzebujesz jeść ekologicznie?
Pytanie kto ma na to czas i pieniądze? Żyjemy w Polsce, gdzie żywność ekologiczna jest droższa o minimum 50%. Jednak nawet jeśli nas na to stać, nie wiem czy ktokolwiek znajdzie czas, aby zgodnie z poradami autorki (teraz będzie ciut bardziej szczegółowo):
- kupować miód bezpośrednio w małych pasiekach
- jajka (kur i strusie) wyłącznie od małych producentów, prosto od kury
- mleko podobnie (od krowy, owcy, kozy)
- warzywa, owoce, mięso tylko ekologiczne, najlepiej od zaprzyjaźnionego producenta
- samodzielnie mielimy kasze i ryż na mąkę
- wypieki przygotowujemy z mąki zmielonej bezpośrednio przed wypiekiem
- słonecznik łuskamy samodzielnie
- podobnie dynia – drążmy własnoręcznie
- samodzielnie pieczemy chleb
- samodzielnie robimy jogurt, kwaśne mleko, czasem twaróg i ser żółty, sporadycznie masło (częstotliwość podana za autorką)
- jemy tylko samodzielnie robione przetwory oczywiście z warzyw i owoców ekologicznych kupionych bezpośrednio od producenta
Autorka pisze, że nie jest „kosmitką”, a jej system nie jest zero-jedynkowy? Tylko szczerze pytam, czy powyższe porady są pomocne dla statystycznego Polaka? Czy nie lepiej jest zadbać o to, aby przekaz książki był „złotym środkiem” i nauczał jak odnaleźć się we współczesnej rzeczywistości bez spędzania godzin na jeżdżeniu po produkty od producenta. Swoją drogą zastanawia mnie, czy autorka rzeczywiście stosuje się do swoich porad, czy tylko kreuje taki utopijny mikro świat na potrzeby książki.
Chcesz mieć ortoreksję?
Przytoczę tu pewną myśl Julity Bator. Otóż twierdzi ona, że woli mieć ortoreksję (została posądzona o to zaburzenie odżywiania przez znajomego) niż chorobę dieto zależną jak cukrzyca, czy niedokrwienna choroba serca. Pokazuje to świetnie jej sposób myślenia i braki w wiedzy. Prawdą jest bowiem, że i jedno i drugie prowadzi ostatecznie do gorszej jakości życia i wcześniejszego zgonu. Ortoreksja to nie jest schorzenie neutralne, z pewnością nie takie, którym by się można chwalić. To zaburzenie, które prowadzi do stopniowego wykluczania wielu produktów, bo wszystko szkodzi, skutkiem jest głód, niedobory pokarmowe, wyniszczenie organizmu. Pani Julito, naprawdę? That’s what you want?
W książce spotkacie się także ze stwierdzeniami, że nie należy stosować plastiku, folii i puszek, a jedynie szklane opakowania – powodzenia! Dla chcącego nie ma nic trudnego – twierdzi autorka! Kuchenka mikrofalowa jest be, bo zmienia strukturę żywności – jak? co w tym złego? – nie zostało wyjaśnione.
Czytelnik dowie się także, że ugotowana do miękkości ciecierzyca to substytut słodkich przekąsek, a zamiast tortu orzechowego należy jeść orzechy, zamiast szarlotki jabłka. Proste nie? Tylko gdzie tu radość życia i realizm?
Smakowita Ella, Ella Woodward :: recenzja :: na półce dietetyka
Jakby tego było mało, jeśli macie pupila domu nie kupujcie mu gotowej karmy – on też zasługuje na żywność ekologiczną i posiłki gotowane przez szanownych właścicieli. Tak! Jest na to osobny rozdział!
Zrezygnujcie z pszenicy, z mleka w zasadzie też… Mam wrażenie, że autorka nie ma za grosz krytycznego podejścia do tego co czyta i chłonie wszystko niczym gąbka. Gdyby sięgnęła po książkę „Nowoczesne zasady odżywiania” (Campbell) z pewnością odstawiłaby też pozostałe produkty białkowe. Tylko co jadłaby zarówno Julita Bator jak i jej rodzina?
Nawet neutralne składniki, substancje dodatkowe autorka neguje jako szkodliwe. Są wśród nich: skrobia modyfikowana, kwas cytrynowy, kwas askorbinowy, mleko w proszku, guma guar, czy mączka chleba świętojańskiego.
Stop teoriom spiskowym!
Mam dość teorii spiskowych (w tym kleiku ryżowym poza ryżem z pewnością coś jeszcze musi być!) i straszenia ludzi. Co ciekawe książka Julity Bator według informacji zawartych we wstępie była konsultowana merytorycznie przez doktora nauk chemicznych i magistra ochrony środowiska. Sprawdzone merytorycznie informacje i realne porady dla czytelnika jakoś się jednak z tej książki ulotniły.
Chcesz zobaczyć tu recenzję innej książki? Napisz do mnie!
Zajrzyj też tutaj: Dla firm
Monika
Witam,
Przeczytałam wszystkie recenzje książek, które zostały tu zamieszczone i jestem niesamowicie ciekawa Pani recenzji dotyczącej książki „Nowoczesne zasady odżywiania”. Jakiś czas temu, ta książka wpadła w moje ręce i zastanawiam się na ile warto czerpać z niej w codziennym życiu.